Ogrodzenia przydomowe.
Jednym z prostszych ogrodzeń na dawnej wsi był płot laskowy. Zasadniczy element konstrukcji stanowiły powbijane co dwa, trzy metry okorowane słupki o wysokości około jednego metra. Łączono je cienkimi żerdziami biegnącymi na trzech poziomach. Żerdzie były osnową, na której pleciono pionowy płot z cienkich, prostych patyków grubości palca i długości około 120 centymetrów. Patyki wsuwano od góry, raz z jednej, raz z drugiej strony żerdzi. Powstawała dość mocna i gęsta zapora chroniąca warzywniki, czy ogródki kwiatowe przed zwierzętami i ptactwem domowym. Takie płoty powszechnie nazywano laskowymi, ponieważ najchętniej wyplatano je z prętów leszczynowych. W zaroślach można było znaleźć bardzo długie, nawet kilkumetrowe proste pędy. Czasem z jednego można było uzyskać trzy patyki. Leszczyna ma jeszcze jedną zaletę. Otóż świeże i giętkie laski także po wyschnięciu nie tracą sprężystości. Dzięki temu konstrukcja zachowywała formę przez kilka lat. Niektórzy, z braku leszczyny używali innych gatunków drewna, np. brzozy lub wierzby. Jednak te płoty trzeba było częściej poprawiać.
Innym, chętnie stawianym ogrodzeniem, był płot koszowy. Nazwa wzięta jest od zwykłego kosza plecionego z wikliny techniką żeberkowo – krzyżową, ponieważ go przypomina. Żeberkami są w tym wypadku wbijane w ziemię mniej więcej co metr niewysokie słupki z grubych gałęzi wierzbowych. Przeplatano pomiędzy nimi cieńsze gałęzie razem z najcieńszymi pędami. Wkładano je od góry i dociskano uderzając masywnym kołkiem, czy też obuchem siekiery. Starano się ostatnie warstwy układać z grubszych gałęzi, aby wzmocnić krawędź płotu. Takie ogrodzenia jeszcze do połowy dwudziestego wieku można było spotkać we wsiach nadrzecznych, na terenach zalewowych. Ochraniały one ziemie w ogródkach przed wymywaniem przez wzbierającą wodę. Fale wezbraniowe przedostając się przez plecionkę pozostawiały muły i iły – które wykorzystać można było do użyźniania pól i ogrodów. Wierzba była najtańszym budulcem. Rosła wszędzie, nie wymagała specjalnych zabiegów. Obsadzanie nią zagród w znacznym stopniu chroniło przed naporem kry w czasie powodzi roztopowych. Ogławiano wierzby co dwa, trzy lata pozyskując materiał do budowy płotów i naprawy dziur w drogach. Wykorzystywano też go do wzmacniania brzegów strumieni, rzek, stawów i sadzawek oraz grobli.
Gdzieniegdzie spotkać można dotychczas ogrodzenia kamienne. To także tanie i solidne zabezpieczenie terenu. Prawdopodobnie genezy należy szukać w bardzo dawnych czasach. Wyorywane podczas orki i wybierane w trakcie innych prac polowych kamienie układano wzdłuż skraju zagonu. Z roku na rok ogrodzenie robiło się coraz wyższe. Dostająca się do szczelin ziemia, wraz z roślinnością umacniała powstały wał, który po kilkudziesięciu latach trudno było rozebrać.
Najnowszym typem ogrodzenia przydomowego był płot sztachetowy. Wkopane co kilka metrów słupki łączone były dwoma ciągami poprzecznych łat do których przybijano co kilka centymetrów pionowe listwy podobnej szerokości zwane sztachetami. Ich górne końce pozostawiano płasko ścięte lub ozdobnie profilowano. Mogły mieć zakończenia trójkątne, okrągłe, lub z podcięciem.
Otwory wejściowe w ogrodzeniach laskowych i koszowych zastawiano bramkami z patyków pionowych zbijanych w prostokąt. Zaczepiano je na soszkach przybitych do słupków. Mocowano je także na prymitywnych zawiasach z drutu, czy blachy. Czasem w płotach okalających ogródki budowano tak zwane przełazy. Były to poziome ławeczki przechodzące przez plot w połowie wysokości i podparte po obu stronach słupkami. Ułatwiały przejście ludziom, a zagradzały dostęp do ogródka zwierzętom.
Robert Rumiński
Literatura: