Pierwszy wiosenny wypas bydła, który zazwyczaj przypadał na 23 kwietnia (w dzień świętego Jerzego i świętego Wojciecha) wiązał się z licznymi obrzędami mającymi na celu zapewnienie zwierzętom bezpieczeństwa i ochronę od chorób. Przede wszystkim tego dnia zamiast pastucha bydło wyprowadzał sam gospodarz. Wypuszczał je z obory, kropił wodą święconą i żegnał się. Gdzieniegdzie polewano wtedy racice rosołem gotowanym na Wielkanoc. Miało to uchronić kopyta od różnych chorób. Odkładano tego dnia baty na bok. Zamiast nich używano palm wielkanocnych, którymi uderzano krowy. Zapewniało to zdrowie i płodność.
Krowy były narażone na klątwy mające zabrać lub zatruć ich mleko. Niektóre gospodynie, aby temu zapobiec, w garnuszki do mleka wsypywały popiół. Jeden garnuszek przypadał na jedną krowę. Następnie kobiety skakały przez nie, co miało ochronić zwierzęta przed urokami. Czasami rozsypywano też popiół w poprzek podwórza i przeprowadzano przez nie bydło. Kiedy już krowy regularnie się pasły, nadal dbano o ich mleczność. Jeśli doiło się na polu, należało uważać, aby nie rozlać mleka, bo krowa mogła je całkiem stracić. Przed i po każdym udoju trzeba było jej wymię przeżegnać. Inaczej mógł w nocy przyjść diabeł czy inna mara i ją wydoić, czyli zabrać jej mleko. Odczuwano również strach przed wydaniem cennego płynu do innego gospodarstwa, ponieważ za jego pomocą można było rzucić urok na bezbronne zwierzę. Aby je od tego uchronić, gospodyni dodawała do mleka szczyptę soli, która miała chronić przed oddziaływaniem złych mocy.
Hodowla bydła była naznaczona wieloma zasadami, jak na przykład „nie można bić drapacem, bo uschnie na drapac”. Podobnie rzecz się miała z ożogiem czy przypalonym kijem. Unikano także postrzępionego kobiecego fartucha, ponieważ mogło to wpłynąć na płodność krowy. Nie można go było także przesadnie chwalić, ażeby nie rzucić na niego uroku. Jeśli urodziło się cielę, to przy pierwszym jego oglądaniu mówiono, że jest brzydkie, a następnie spluwano trzy razy przez ramię, „po tym zabiegu można już chwalić, byle umiarkowanie”[3].
Krowa jest nierozerwalnie związana z kobietą. Obu poświęcano pełnię uwagi podczas brzemienności. Istnieje wiele magicznych zabiegów mających zapewnić prawidłową i spokojną ciążę. Są one bardzo podobne i w przypadku cielęcia, i w przypadku dziecka. Od krowy oczywiście oczekiwano potomstwa, najlepiej płci żeńskiej, aby majątek gospodarza mógł się dalej rozwijać. Jeśli z jakiegoś powodu zwierzę nie wykazywało chęci do latowania (rozmnażania), pojono je mlekiem od krowy, która w tym dniu latuje. Jeśli z kolei latowała, ale nie mogła zajść w ciążę, to na jej szyi wiązano końce osnowy „aby się jej zawiązało”. Zawsze po odbytej kopulacji gospodarz oblewał krowę wiadrem wody i pocierał grzbiet kijem. Kiedy było już pewne, że zwierzę jest cielne, stawało się obiektem szczególnej troski. Nie można było przyszłej matki uderzyć w nozdrza, ponieważ mogła poronić. Jeśli zrządzeniem losu już to się stało, gospodyni pocierała brzuch krowy wielkanocnym obrusem, dawała do jedzenia „boże drzewko” z chlebem lub wbijała w ogon szpilkę. Podejmowano próby przewidzenia czy urodzi się byczek, czy może jałóweczka. Patrzono wówczas, czy matka liże się do łba, czy też do ogona. W pierwszym przypadku należało się spodziewać byka, a w drugim – jałówki.
Kiedy już dochodziło do porodu, uważano, żeby nie było przeciągu w oborze, który mógłby zaszkodzić cielęciu. Jeśli poród przebiegał ciężko, gospodyni biegła po obrus wielkanocny i przeciągała nim od łba do ogona po grzbiecie i brzuchu. Kiedy już cielę się urodziło, nie nakrywano go ani nie wycierano szmatami, ponieważ mogło to sprawić, że w przyszłości będzie wykradać i zjadać szmatki gospodyni. Bywało, że kiedy panowały silne mrozy, gospodarz brał cielę do chałupy. Istniało ryzyko, że przez zmianę zapachu krowa nie będzie chciała już zajmować się swoim dzieckiem, nie mogąc go rozpoznać. Wówczas pocierano malucha porodowym łożyskiem lub oblewano moczem matki. Wtedy wszystko wracało do normy[4].
Aleksandra Zubrycka
Bibliografia:
[1] O. Kielak, Analogie między kobietą ciężarną i cielną krową [w:] „Etnolingwistyka” nr 29, Lublin 2017, s. 174.
[2] S. Dworakowski, Kultura społeczna ludu wiejskiego na Mazowszu nad Narwią, Białystok 1964, s. 193.
[3] Ibidem, s. 199.
[4] Ibidem, s. 195-196.