Wieś mazowiecka do połowy XX wieku, to wieś drewniana. W wielu chatach, w sieniach i kuchniach znajdują się gliniane klepiska. W tzw. białych, rzadko używanych izbach uwagę zwracają wyszorowane do białości deski podłogowe. Leżą na nich długie, pasiaste chodniki zwane powszechnie szmaciakami, bo utkano je na domowych krosnach ze starych, pociętych na paski szmat. Ściany pobielone są wapnem, często z dodatkiem ultramaryny, co daje błękitną barwę. Trzony kuchenne i piece z cegieł spajanych gliną opala się drewnem, a gdy go zabraknie, wszystkim, co daje się spalić: chrustem, szyszkami, starą słomą, a nawet patykami z przydomowego płotu. Wyposażenie wnętrz niezmienione od półwiecza – drewniane, w większości wytworzone przez małomiasteczkowych rzemieślników meble. Jeszcze często spotkać można pięknie malowane skrzynie wianne i ustawione na komodach ołtarzyki. Ściany obwieszone są świętymi obrazami, zza których wyglądają palmy wielkanocne i gromnice. Oświetlenie stanowią lampy naftowe. Nie ma jeszcze elektryczności, ani bieżącej wody. Do kąpieli i prania służy balia. Mieszkańcy korzystają z wychodków, lub po prostu „chodzą za stodołę”.
Ten opis można odnieść zarówno do początku XX wieku, a w niektórych przypadkach nawet do lat sześćdziesiątych i jeszcze późniejszych. Jednak generalnie w latach pięćdziesiątych XX wieku wiele zaczęło się zmieniać. Jedną z ważniejszych przyczyn była elektryfikacja wsi. Domy zyskały oświetlenie. Można było dłużej wykonywać pewne prace, dzieciom łatwiej odrabiało się lekcje i czytało książki. Stopniowo zaczęły pojawiać się odbiorniki radiowe, a pod koniec lat sześćdziesiątych także telewizory. Nowocześniejsze gospodynie kupowały pralki wirnikowe, co bardzo ułatwiało życie.
Chociaż nadal mieszkano w drewnianych domach, starano się je unowocześnić. Wzorem były mieszkania rodzin w miastach. Okres powojenny, to czas migrowania młodzieży do miast. Potrzebne były ręce do odbudowy miast, do pracy w przemyśle, a propaganda obiecywała szybki awans społeczny. Wyjeżdżali więc młodzi ludzie do pracy w mieście i bardzo często osiedlali się tam na stałe. Wynajmowali pokoje, mieszkali w hotelach robotniczych, zakładali rodziny, choć początki takiego życia miejskiego wcale nie były różowe. Przyjeżdżający w odwiedziny rodzice i rodzeństwo dostrzegali pewne „nowoczesności”, które dość szybko wprowadzali do swoich chat.
Zaczęły więc stopniowo zanikać polepy – w izbach układano podłogi z desek, a te w pokojach malowano bordową lub ciemnobrązową farbą olejną. Belek stropowych będących niezastąpionym elementem konstrukcyjnym drewnianego domu nie dało się wyciąć, a zaczęto je postrzegać jako coś starodawnego i wstydliwego. Najprościej było podbić je od spodu dyktą lub cienkimi deskami i pomalować na biało. Uzyskiwano wtedy gładki sufit. Te „podsufitki” powstały w wielu domach przy okazji zakładania oświetlenia. Powierzchnie ścian, dotychczas białe lub niebieskie, zmieniły swoje kolory na żółte, zielonkawe, różowe, z deseniem innego koloru naniesionym przy pomocy gumowego wałka. Na ścianach oprócz „ świętych” obrazów coraz częściej można było ujrzeć przedstawienia świeckie: scenki mitologiczne czy kolorowe reprodukcje wycięte z czasopism i oprawione domowym sposobem. Modne stały się monidła, czyli portrety ślubne malowane z fotografii. Ozdobą ścian stały się także malowane na płótnie lub haftowane makatki. Te w pokojach wieszane za łóżkami przedstawiały najczęściej kwiaty lub zwierzęta – bardzo często jelenie i sarny. Makatki kuchenne wyhaftowane niebieską nicią dotyczyły zajęć gospodyni i kulinariów, zachęcały do jedzenia i zawierały sentencje w rodzaju: Dobra gospodyni dom szczęśliwym czyni! Jeśli mowa o kuchni, to trzeba wspomnieć o powszechnym przemalowywaniu znajdujących się tam mebli na biało. Chcąc upodobnić stare, stoły, kredensy, półki, a nawet szafy do tych „kupnych”, produkowanych przez powojenne wytwórnie, malowano je farbą olejną, często niszcząc piękne, zabytkowe sprzęty. Osiągano w ten sposób wrażenie czystości i schludności. W domach zamożniejszych pojawiały się już także fabryczne meble. Te wytwarzane do lat sześćdziesiątych stoły, łóżka, kredensy i szafy były jeszcze dość solidne, trwałe i funkcjonalne. W latach pięćdziesiątych na wiejskich stołach masowo pojawiły się ceraty. Zmienił się zestaw naczyń kuchennych. Gospodynie chętnie używały blaszanych, emaliowane garnków i czajników.
W okresie powojennym wielu gospodarzy przebudowało urządzenia ogniowe na kaflowe i można w nich było palić coraz łatwiej dostępnym węglem. Było cieplej i czyściej!
Do przedmiotów dekoracyjnych można zaliczyć kładzione lub stawiane na wierzchu zasłanych łóżek poduszki jaśki ozdabiane haftem krzyżykowym. Na fabrycznej produkcji szerokich, małżeńskich łóżkach sadzano celuloidowe lalki. Popularne stały się też kozy, czyli przestrzenne formy z tektury obszywanej różnokolorowymi tkaninami. Na kredensach ustawiano gliniane i gipsowe figurki zwierząt kupowane na straganach odpustowych, a w wazonach na szydełkowych obrusach stały trofea zdobyte na strzelnicach – kolorowe sztuczne kwiaty z gąbki.
Robert Rumiński