W dawnym gospodarstwie domowym, zarówno w miastach, jak i na wsiach większość naczyń wykonana była z drewna. Poza tymi do gotowania, czyli glinianymi i metalowymi, używano naczyń klepkowych i dłubanych z pni drzew. Były to różnej wielkości kadłuby na produkty sypkie, koryta do pojenia zwierząt, kopańki do zagniatania ciasta. Trzymano w domach różnej wielkości beczki do kiszenia kapusty i ogórków. W klepkowych, wielkich stągwiach przechowywano wodę. Gospodynie zmywały miski i łyżki w szaflikach, prały w baliach służących także do kąpieli. Doiły krowy używając klepkowych skopków na mleko. Do mierzenia ziarna służyły drewniane ćwiartki. Mięso solono w dużych klepkowych tynkach, a otaczane szczególną troską naczynie, czyli dzieża do wyrabiania ciasta na chleb, również była naczyniem klepkowym.
Wytwarzanie naczyń z drewna jest jednym ze starszych rzemiosł, a trudnili się nim bednarze. W bardzo zamierzchłej przeszłości nasi przodkowie wykorzystywali jako pojemniki wypróchniałe fragmenty pni drzew, później używali pni celowo dłubanych i wypalanych jako naczynia zasobowe, czyli do przechowywania większych ilości produktów sypkich, jak np. ziarno, kasza, czy mąka. Już jednak od wczesnego średniowiecza coraz powszechniejsze w gospodarstwach domowych stały się naczynia klepkowe. Surowcem najczęściej używanym na terenach dzisiejszej Polski do produkcji bednarskiej było drewno dębowe, sosnowe i świerkowe. Wykorzystywano również inne gatunki, np. buk, osikę olchę. Obręcze, którymi ściągano klepki pozyskiwano przez wiele wieków także z drzew. Były to przecięte wzdłuż długie pręty leszczynowe, a także taśmy, które darto z osiki i świerka. Od dziewiętnastego wieku w bednarstwie zaczęto masowo stosować obręcze z taśmy stalowej, tzw. blachy bednarki.
Materiał na klepki najlepszy był z wycinki zimowej. Najpierw dokonywano obróbki wstępnej. Po wycięciu pień drzewa należało podzielić na różnej długości kloce, a te rozłupać siekierą lub klinami na ćwiartki. Z ćwiartek łupano deszczułki przecinając je w poprzek słojów. Dalszą częścią obróbki było tzw. wyprawianie. Polegało ono na zamocowaniu każdej deszczułki w urządzeniu zwanym kobylicą bednarską – specjalnym rodzaju ławy z dźwignią nożną do mocowania materiału podczas obróbki. W kobylicy bednarz wyrównywał obie strony klepki ośnikiem, jednocześnie jednej ze stron, zewnętrznej nadawał lekką wypukłość. Ośnikiem strugał także boki deszczułek nadając im wstępny kształt klepek. Na kobylicy również strugał deseczki przeznaczone na dna naczyń. Wygładzał je na płasko z obu stron. I na tym kończył się proces wstępnej obróbki materiału. Wyprawione klepki trzeba było poddać suszeniu. Przygotowanie do suszenia polegało na poukładaniu klepek i deseczek na przemian wzdłuż i w poprzek warstwami. Należało suszyć je w miejscu przewiewnym, zabezpieczonym przed opadami atmosferycznymi oraz promieniami słońca. W zależności od rozmiarów materiału i gatunku drewna, suszenie, inaczej zwane sezonowaniem, trwało od roku do trzech lat.
Kolejnym etapem prac bednarskich, była dokładna obróbka wysuszonych klepek. Polegała ona na wygładzeniu ich powierzchni. Bednarz używał do tego odpowiedniego kształtu ośników i strugów. Powstające naczynie musiało być gładkie i szczelne. Precyzyjne wygładzenie powierzchni bocznych klepek zapewniało tę szczelność. Aby to osiągnąć, trzeba było użyć długiego struga zwanego fugownikiem umieszczonego w pozycji poziomej, ostrzem ku górze. Praca polegała na przesuwaniu po ostrzu boków klepek.
Kiedy już klepki i denka były dokładnie obrobione, można było przystąpić do składania naczyń. Rozpoczynano je od ustawienia pionowo dwóch albo trzech klepek. Oparte o obręcz pomocniczą górne ich końce spinano z obręczą specjalnym zaciskiem zwanym klubą. Potem trzeba było dostawiać kolejne klepki, jedna obok drugiej. Po ustawieniu wszystkich ściśle obok siebie, bednarz nakładał na nie drugą obręcz pomocniczą. Pobijając ją, przesuwał stopniowo do połowy wysokości naczynia. Potem na dół nakładał właściwą obręcz. Środkową obręcz pomocniczą pozostawiał i rozpoczynał osadzanie dna. Najpierw trzeba było przygotować rowek nazywany wątorem. Wycinał go bednarz w ściance wewnętrznej, blisko dolnych krawędzi naczynia. Używał w tym celu specjalnego struga zwanego wątornikiem. Po wycięciu rowka osadzał w nim dno. W tym celu zdejmował dolną obręcz i rozchylał lekko klepki. Po włożeniu w wątor dna zbitego z prostych deseczek, ponownie zakładał obręcz. Taki sposób składania dotyczył naczyń o klepkach prostych. Jeśli chodzi o naczynia z brzuścem, które miały ścianki z klepek giętych, np. beczki, bednarz musiał używać większej ilości obręczy pomocniczych. Potrzebował także dodatkowych przyrządów. Jeden , zwany cangą, służył do naciągania obręczy. Drugi, za pomocą którego ściągał rozchylone końce klepek, nazywany był śrubą. Aby zapobiec nadmiernemu rozprężaniu się ściągniętych końców klepek, bednarz stosował jeszcze kolejne zabiegi: wyprażał naczynie nad otwartym ogniem, albo hartował w gorącej wodzie.
Robert Rumiński
Bibliografia: