Ten miesiąc zdaje się, że nazwę swą winien nie tyle owadowi, dającemu farbę czerwoną, ani jagodom poczynającym się czerwienić, – ile temu, że w tym czasie wszelki owad, z zwłaszcza pszczoła, rozradza się czyli czerwi”[1]
Ciepły i słoneczny czerwiec, choć czasem burzowy, kojarzy się z początkiem lata, rozpoczynającymi się wakacjami, urlopami, różnego typu wyjazdami i odpoczynkiem. W tradycji czerwiec związany jest ze obrzędami i zwyczajami związanymi z Bożym Ciałem, sobótką i wigilią św. Jana. W gospodarstwie, jest to miesiąc sianokosów, ale również zbierania pierwszych owoców, ziół, oraz rozpoczęcie przygotowania zapasów na zimę.
Zbieranie ziół zaczynano już w maju, gdyż zioła najlepiej zrywać kiedy kwitną. W czerwcu kontynuowano ich gromadzenie, pamiętając o tym, aby zioła zebrać do dnia św. Jana. Uważano, iż nocą w wigilię św. Jana czarownice, które zlatują się na Łysą Górę plugawią ziemię, a tym samym zioła zebrane po tej nocy stają się nieskuteczne. Aby zioła były przydatne, zbierano je podczas pełni lub przed nią, gdyż wtedy powiększają swoją moc, tak jak powiększa się księżyc na nocnym niebie. Zioła które zerwano po pełni, gdy księżyc maleje lub podczas nowiu mogą nie tylko nie leczyć, ale czasem nawet szkodzić. Ważna przy tej pracy była również pora dnia. Po zioła trzeba było chodzić do południa, choć najlepsze będą te zioła, które zrywane były w godzinach porannych, lub przed wschodem słońca. Na skuteczność ziół wpływały również ranki wigilijne Bożego Ciała czy św. Jana. W te wigilijne dni zioła miały osiągać największy stopień swej mocy. Wszystkie zabrane zioła pęczkowano i suszono, aby zapewnić sobie ich zapas na cały rok.
W czerwcu odbywał się pierwszy pokos traw, czyli sianokosy. Rozpoczęcie sianokosów zależało od pogody i od wysokości traw. Jak mówi przysłowie: Czerwiec daje dni gorące, kosa brzęczy już na łące. Sianokosy składały się z koszenia i odpowiedniego suszenia traw na siano, które przeznaczone było dla zwierząt gospodarskich w okresie zimowym. Koszeniem traw zajmowali się mężczyźni, była to ciężka fizyczna praca wymagającą nie tylko siły, ale również zręczności. Trawy koszono kosami, które trzeba było ostrzyć, służyła do tego osełka. Kosę również trzeba było wyklepać na specjalnym małym kowadełku, zwanym babką. Podczas sianokosów odbywało się frycowe, czyli wkupienie się młodego mężczyzny do grona doświadczonych kosiarzy. Frycem jest zwykle młodzian dorosły, kawaler lub żonaty, byle miał kilku towarzyszów potrzebnych do ceremonii „frycowego”, która odbywała się zazwyczaj przy kośbie łąki […]Fryc jest bohaterem dnia.[…][2] Podczas żartobliwej ceremonii organizowanej na łące, fryc musi się „ugadać”, to znaczy podać ilość wódki lub piwa za jaką wykupi swoje „winy”. Złożona przez fryca deklaracja kończy ceremonię na łące, następnie wszyscy idą do wsi w uroczystym pochodzie. Gdy jeden z kosiarzy jest muzykantem, to zdarza się iż przygrywa na skrzypach idącemu orszakowi, który wesoło śpiewa. Fryc idzie pośrodku orszaku, a przed nim jest niesiona jego kosa. Tak wesoły orszak najpierw idzie do dziedzica do dwory, a następnie rusza do karczmy, gdzie odbywa się zabawa. Gdy fryc nie ma przy sobie pieniędzy na obiecany wykup, oddaje w zastaw swoją kosę. Po skoszeniu łąki trawa schnie kilka dni na łące Skoszoną trawę trzeba było przewracać grabiami, a następnie zgrabiać i układać w kopki. Po wysuszeniu siano zwożono drabiniastymi wozami do stodół, lub pod brogi, gdy stodoła była zbyt mała, lub gdy gospodarz jej nie posiadał.
W przydomowych ogródkach gospodynie miały pełne ręce roboty przy pieleniu rosnących warzyw takich, jak marchew, buraki, cebula, fasola, ogórki czy kapusta. Gdy wszystko urośnie będzie można przygotować z nich nie tylko codzienne posiłki, ale co ważniejsze zapasy na zimę. Pod koniec czerwca zaczynają pojawiać się pierwsze jagody, które chętnie były zbierane i jedzone przez dzieci.
Gdy się do nas przytoczy wdzięczno-ciepłe lato,
Wielce mamy dziękować Panu Bogu za to,
Wszystko się w polach śmieje, wszystko się zieleni,
Wtenczas już dobry oracz robić się nie leni;
Bo kiedy miłe lato roboty przytoczy,
Patrząc w pole na wszystko, radują się oczy;
Kiedy słońce gorące dojrzałość przywodzi,
Wszystkim użytkom ziemskim piękny czas przychodzi.
[…]
Ma swe piękne zabawy, jest zawsze co czynić;
Zaprawdę z lata trzeba wszystkiego przyczynić,
Z lata zysk bierze każdy gospodarz z swej prace[3]
Czerwiec, był radosnym miesiącem, wszystko w koło rosło, dojrzewało, a to cieszyło gospodarzy, gdyż zapowiadało pomyślność przy zbiorach i żniwach. Z czerwcem związanych wiele przysłów, które wskazują, iż to od niego zależy pomyślności w gospodarstwie. Od czerwca dużo zależy, czy żniwa będą jak należy. Czerwiec się czerwieni, będzie dość w kieszeni Jak w czerwcu pogoda służy, rolnik tylko oczy mruży W czerwcu się okaże, co nam Bóg da w darze.
Autor: Ewa D. Rutkowska
Literatura
Gloger Zygmunt, Rok Polski w życiu, tradycji i pieśni, druk. Jan Fiszer, warszawa 1900r.
Kolberg Oskar, Dzieła wszystkie, t.24, cz.1, wyd. PTL, Poznań 1963r.
Ogrodowska Barbara, Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce, wyd. Verbinum, Warszawa 2001r.
Stalmach Paweł, Księgi Rodu Słowiańskiego, druk. K. Prochaski, Cieszyn 1889r.,
[1] O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t,24, cz.1, wyd. PTL, Poznań 1963, s.120.
[2] Ibidem, s.268
[3] Z. Gloger, Rok Polski w życiu, tradycji i pieśni, wyd. Jan Fiszer, Warszawa 1900, s.247