Gdy nadejdzie wrzesień,
Wieśniak ma pełną stodołę i kieszeń,
Święty Idzi – na polu nic nie widzi.
Życie mieszkańców wsi od dawien było i jest podporządkowane pracy na roli zgodnie z porą roku oraz z obrzędowością ludową i liturgiczną. W kalendarzu ludowym dużą rolę odgrywał dzień św. Michała (29 września), był to zwyczajowy termin zakończenia żniw oraz różnych innych czynności gospodarczych związanych z zakończeniem letniego cyklu prac polowych, ogrodowych i hodowlanych. O czym mówi przysłowie:
„Święty Michał, kopy do stodół z pola pospychał.”
Po sprzątnięciu zboża z pól i zwiezieniu do stodół następował czas przygotowania pola pod zasiew zbóż ozimych, które jak przy większości prac rolniczych miało charakter obrzędowy. Dawniej gospodarze przed pierwszą orką pługi i zwierzęta pociągowe kropili wodą święconą i okadzali poświęconymi w kościele ziołami. Po bokach i grzbietach wołów i koni pociągowych toczono jajko , aby były silne i zdrowe. Oraczowi i zwierzętom pociągowym gospodyni dawała po kawałku chleba posmarowanego miodem, aby nie ustawali w pracy.[1]
Siew ozimin również nakazywał przestrzeganie zasad i zwyczajów, o których tak pisał Z. Gloger w Roku Polskim:
„Tradycja rolnicza z doświadczenia wieków wysnuta, zalecała w klimacie polskim siew wczesny. Każdy więc dobry gospodarz musiał w wigilię św. Bartłomieja siew zacząć choć kilku garncami ziarna. Zagon tam gdzie siew był rozpoczęty, potrząsano słomą, żeby nie tylko ziarno, ale i w słomę przyszłoroczny plon był obfity. Pobożniejsi ze słomy tej na początku zagona krzyż układali, przyciskając go po środku kamieniem.”[2]
Żeby zapewnić najlepsze warunki uprawianym zbożom, oziminę należało wysiać w dniach poprzedzających święto Matki Boskiej Siewnej – 8 września, która w polskiej tradycji ludowej uważana jest za patronkę jesiennego siewu ozimin. Zgodnie z tradycją w przeddzień święta rolnicy starali się przynajmniej rozpocząć siew zbóż ozimych, rzucając pierwsze garście ziarna na krzyż i polecając je opiece Matce Bożej.[3]
O tym zwyczaju pisał również O. Kolberg w Mazowszu:
„Dzień to Matki Boskiej, zwanej u ludu siewną, iż w czasie siewów przypada. Niegdyś za leniwego był miany gospodarz, który na ten dzień siewów nie ukończył, a zaraz po tym dniu nie wziął się do siewu pszenicy.”[4]
Kolejną czynnością gospodarską wykonywaną jesienią były wykopki ziemniaków, jak podaje przysłowie:
„W dzień świętej Tekli będziemy ziemniaki piekli.”.
W zbiór ziemniaków zaangażowane były całe rodziny, jak również chętnie korzystano z pomocy sąsiedzkiej. Wykopane ziemniaki przechowywano w piwnicach i kopcach, które okrywano słomą i ziemią na zimę. Po zakończeniu wykopków rozpalano ogniska, pieczono ziemniaki podczas których świętowano zakończenie pracy. Wykopki i siewy ozimin kończyły okres prac polowych w gospodarstwie, zgodnie z przysłowiem:
„Święty Michał wszystko z pola pospychał.
Do zajęć jesiennych, wykonywanych powszechnie przez kobiety wiejskie, należała obróbka lnu i konopi, która była procesem pracochłonnym i długotrwałym. Jak czytamy u M. Żywirskiej:
„Po wyjęciu z wody zebrać, suszyć, międlić na międlicy, trzeć na cierlicy, trzepać na stołku lub kadłubku, czesać na szczotce, prząść na kółku”.[5]
Czyszczenie i przetwarzanie lnu odbywało się w październiku, już po zakończeniu wszystkich prac gospodarczych zgodnie z przysłowiem:
„Październik, bo paździerze baba z lnu cierlicą bierze”.
Prace związane z obróbką włókna gospodynie wykonywały wspólnie „na odrobek”. Oznaczało to, że po skończeniu pracy u jednej gospodyni, pomagano kolejnej. Przędzenie włókna gospodynie wykonywały dopiero w długie, zimowe wieczory. Z włókna lnianego wyrabiano głównie odzież i pościel, natomiast konopne służyło do wyrobu powrozów i worków.
Nadchodzący listopad – zwiastun zaduszek i adwentu był okazją do pogłębienia życia duchowego i refleksji nad przemijalnością życia. Święta św. Andrzeja i św. Katarzyny były źródłem uciechy, odpoczynku i wspólnych spotkań w zaciszu chałup.
Autor: Danuta Krześniak
[1] B. Ogrodowska s.118
[2] Z. Gloger s.341
[3] B. Ogrodowska s.118
[4] O. Kolberg s.189
[5] M. Żywirska s.220