W dawnych czasach, ludzie na wsi żywili się tym, co potrafili wyprodukować, zebrać a potem właściwie przechowywać. W latach urodzaju, gdy zbiory były obfite w ziarno i kartofle, zwykle pożywienia wystarczało do kolejnych żniw. Gdy zbiory były słabe, zgromadzone zapasy szybko się kończyły. U małorolnych gospodarzy, komorników i wyrobników, niedobory żywności występowały zwykle pod koniec zimy i trwały do pierwszych zielonych plonów w nowym roku. Ten trudny okres w egzystencji wielu gospodarstw (niekiedy nawet dla kilkuhektarowych), nazywany był przednówkiem. W zależności od zapasów zgromadzonych jesienią okres ten był krótki lub ciągnął się długo, od Wielkanocy do żniw. O trudnym czasie przednówkowym mówią przysłowia z okolic Płocka:
„Kiedy kwitnie głóg – to największy głód, a kiedy mak – to już nie tak”
„Kiedy kwitnie mak to chleba brak”.[1]
Inne staropolskie przysłowie podaje że:
„Świętego Marka! Nie ma co włożyć do garnka!”
Żywność przechowywana była często tam, gdzie dostęp domowników był ograniczony. Gdy kończyły się zapasy kiszonej kapusty w beczkach i mąki żytniej na żur, mniej zamożni gospodarze ratowali się tzw. roślinami głodowymi. Zbierano je dziko rosnące w lasach, na łąkach i miedzach.
Popularną przednówkową rośliną, z której przyrządzano potrawy była komosa. Z młodych pędów komosy i kaszy gryczanej gotowano gęstą zupę, bądź robiono jak współcześnie szpinak, jadano z uprażoną kaszą i plackami ziemniaczanym pieczonymi na płycie kuchennej. W podobny sposób gotowano potrawy z młodych pędów pokrzywy i gorczycy polnej popularnie zwanej „łopuchą”.
Dużym urozmaiceniem przednówkowego jadła była polewka ze szczawiu. O tym jak ważną rolę pełnił szczaw, świadczyć może powiedzenie:
„Byle do pierwszego szczawiu, a później to już jakoś będzie”.[2]
Podczas wypieku chleba, na przednówku, aby zwiększyć ilość ciasta dodawano kłącza perzu, które po wysuszeniu mielono na mąkę. Podobną rolę odgrywała: kora, mielone żołędzie, dębowe liście, groch, mielone igliwie sosnowe, słoma, a nawet glina. Z rdestu i ziarna komosy robiono kasze, a z mieszanki mąki z wysuszonymi i zmielonymi obierkami ziemniaków przygotowywano placki. Z osolonej wody i pietruszki gotowano zupy.[3]
Przednówkowy jadłospis mieszkańców wsi na terenach nadrzecznych wzbogacały ryby. W jaki sposób je spożywano przytacza A. Chętnik w „Pożywienie Kurpiów. Jadło i napoje zwykłe, obrzędowe i głodowe”
„Było za to dużo ryb na łąkach i brzegach zalanych wodą. Ryb, a najwięcej szczupaków, można było nałapać przetakiem. Ryby oprawiano, solono i suszono w piecach (po chlebie) na słomie. Ryby takie jedzono jak chleb, doskonałe w podróżach”.[4]
Wśród uboższej ludności znane były przypadki jedzenia wroniaków. Na przełomie wiosny i lata nieopierzone, tłuste pisklęta wron wybierano z gniazd. Gotowano z nich rosół lub dodawano do barszczów. Z gniazd dzikiego ptactwa gniazdującego na łąkach, wybierano jajka w celach konsumpcyjnych.[5]
Przednówkowy głód był mniej dokuczliwy dla zamożniejszych chłopów, którzy mieli większe zapasy oraz którzy posiadali żywy inwentarz. Ale i w tych domach włościanki musiały umiejętnie gospodarować zapasami, żeby jedzenia wystarczyło do następnych zbiorów.
Opr. Danuta Krześniak
Literatura:
[1] T. Czerwiński, Pożywienie ludności wiejskiej na północnym Mazowszu u schyłku XIX i w XX wieku, s.306-309; Wyd. Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowieckiej 2008r.
[2] Tamże
[3] https://wielkahistoria.pl/przednowek-na-polskiej-wsi-synonim-nedzy-i-glodu-najgorszy-okres-kazdego-roku/
[4] A. Chętnik , Pożywienie Kurpiów. Jadło i napoje zwykłe, obrzędowe i głodowe,s.111; Wyd. Polska Akademia Umiejętności; Kraków 1936r.
[5] T. Czerwiński: Pożywienie ludności wiejskiej na północnym Mazowszu u schyłku XIX i w XX wieku, s.306-309; Wyd. Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowieckiej 2008r.